Obniżenie wartości raty kredytu

Kredyt na samochód, raty za telewizor, wakacje i za laptop dla dziecka; elementy comiesięcznego budżetu pochłaniający sporą część naszych zarobków.  Było się jednak na Wyspach Kanaryjskich, kupiło nowe auto więc trzeba spłacać. Człowiek jednak źle czuje się z kredytami „na głowie”, które przeważnie kojarzą się ze spiralą zadłużenia. Pół biedy jeszcze jeśli mamy jeden kredyt, ale trzy cztery, nie jest to komfortowa sytuacja. Wielu jednak znalazło z niej wyjście. Postanowiło wziąć kredyt. Brzmi to co najmniej dziwnie, ale jeśli doprecyzujemy, że chodzi o kredyt konsolidacyjny wszystko zaczyna być już bardziej klarowne. W dzisiejszym tekście przyjrzymy się temu „kredytowi na kredyty” i sprawdzimy czy naprawdę jest tak dobry jak mówią o nim w reklamach.

W telewizyjnych reklamach widzimy jak klient oddaje kilka pudełek (kredytów) bankierowi i w zamian dostaje jedno mniejsze. Wszyscy się uśmiechają i są szczęśliwi. Jak to wygląda naprawdę i czym jest kredyt konsolidacyjny?  Wspomniana reklama nie za bardzo rozmija się z prawdą. Kredyt konsolidacyjny polega na połączeniu w jednym banku wszystkich, (lub wybranych przez nas) kredytów i pożyczek w jedną całość. W efekcie zamiast kilku rat dostajemy jedną i do tego niższą od sumy wcześniejszych miesięcznych zobowiązań.  Reklama ta jest jednak trochę jak bikini. Pokazuje dużo, ale zakrywa najważniejsze. Bank nie jest przecież instytucją dobroczynną i będzie chciał na nas zarobić.

Dla kogo? Dla wszystkich…

Jeśli chcemy uzyskać kredyt, bank sprawdza naszą historię kredytową, nasze dochody, to czy nie mamy już innych zobowiązań. Wszystko po to by dowiedzieć się, czy jego przyszły klient będzie w stanie spłacić zaciągnięty dług. Oznacza to, że jeśli mamy już trzy kredyty możemy nie dostać czwartego, bo wedle banku grozi nam niewypłacalność. Sytuacja ma się jednak inaczej z kredytami konsolidacyjnymi. W ich przypadku im więcej kredytów posiadamy, tym większa radość i chęć przyznania nam pożyczki. Wygląda to niedorzecznie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Jak już wspominałem bank chce na nas zarobić. W interesie pożyczkodawcy nie jest więc nasza niewypłacalność, czy tym bardziej upadłość konsumencka .  Dlatego przychodząc po kredyt konsolidacyjny bank. po przejęciu naszych kredytów, postara się zaproponować nam taką ratę i odsetki, które weźmiemy z przysłowiowym pocałowaniem ręki. Warunek jest jeden, aby bank patrzył na nas łaskawie, powinniśmy mieć dobrą historię kredytową. Rozumieć przez to trzeba nie to, że mamy wiele pożyczek, bo to akurat bank ucieszy, ale to że do tej pory wszystkie staraliśmy się spłacać na czas.

… ale diabeł tkwi w szczegółach.

800 zł kredytu hipotecznego z oprocentowaniem 4%, 500zł raty za samochód oprocentowanie 15%, 100zł raty za laptop- 17%, to daje nam 1400zł miesięcznie, które musimy oddać różnym bankom. Jeśli zamiast tego pożyczkodawca zaproponuje nam jedną ratę w wysokości 1000zł z oprocentowaniem 12%, wypadałoby brać w ciemno i się nie zastanawiać.  Miesięcznie zostaje nam więcej w kieszeni, nie musimy robić trzech przelewów, a do tego średnia oprocentowania jest mniejsza.  W takiej sytuacji propozycja ta wydaje się idealną nie tylko dla osób mających problemu ze zbyt dużym miesięcznym zadłużeniem, ale też dla wszystkich leniwych lub mających alergię na banki. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Raty za laptopa spłacilibyśmy za pół roku, samochód za dwa lata, zostanie nam tylko kredyt hipoteczny na kolejne 20 lat. W takim wypadku rata kredytu konsolidacyjnego już po 2 latach będzie wyższa od raty zobowiązań, jakie mielibyśmy bez niego.  Przestaje więc już być tak różowo. Ten róż przejdzie jeszcze bardziej w odcienie szarości jeśli okaże się, że te „niskie” raty będziemy musieli spłacać nie przez 20, a np. 30 lat.  W tej sytuacji niskie raty, niższe średnie oprocentowanie pomnożone przez bardzo długi czas spłaty, dają kwoty dużo większe, niż wszystkie kredyty razem wzięte.  Tak, pożyczkodawca musi na nas zarobić. Lepiej rozłożyć nam wszystko na pozornie mniejsze raty, niż doprowadzić do naszej niewypłacalności. Zwrot większej sumy pieniędzy, pomimo dłuższego czasu jest przecież bardziej opłacalny, niż zwrot mniejszej ilości środków szybciej, lub kompletny brak zwrotu. Jest to prosta i bardzo efektywna bankowa logika, bowiem kredyty konsolidacyjne cieszą się sporą popularnością.

Ostatnia szansa

Z tego co zostało napisane wcześniej, można wywnioskować, iż kredyt konsolidacyjny to przejaw geniuszu zła bankowców. Kredyt ten wygląda jak zmyślna pułapka, skierowana dla ludzi, którzy chcą się ratować przed utonięciem w długach. Z jednej strony to prawda. Z drugiej jednak, kredyt z niską miesięczną ratą, rozłożoną nawet na lata, w wielu przypadkach może okazać się wybawieniem. Posiadając już bowiem kilka kredytów, nie możemy liczyć na kolejne, a pieniądze na spłatę uzyskane z parabanków i tak zwanych „chwilówek” są równią pochyłą, która bardzo często kończy się w takich sytuacjach komornikiem. Niska rata, pomimo że na dziesiątki lat, pozwoli bowiem wielu znów związać koniec z końcem i powoli wychodzić na finansową prostą. Kredyt konsolidacyjny nie jest więc panaceum na nasze finansowe bolączki, ale jest mniejszym złem, z którego czasem warto jednak skorzystać.

 Niby wszystko zostało powiedziane, ale co z sytuacją kiedy nie radzę sobie z jednym kredytem?

Tutaj wszystko zależy od banku i od zapisów umowy jaką zawarliśmy. Możliwości jest kilka. Warto wymienić między innymi wakacje kredytowe, czyli czasową przerwę w spłacie kredytu. Warto z tego skorzystać, jeśli np. z racji choroby pieniądze na ratę wydaliśmy na leki. Dzięki temu rozwiązaniu będziemy mieli np. 2 miesiące na wyzdrowienie, a po tym czasie wracamy do spłacania rat. Innym rozwiązaniem jest przewalutowanie kredytu. Pożyczki w niektórych walutach posiadają bowiem niższe oprocentowanie, a kurs może okazać się dla nas korzystny. Problem w tym, że kursy walut dość często ulegają wahaniom, a stały przelicznik rzadko kiedy pomoże w dużym obniżeniu wartości raty. Jest więc to opcja dla bardziej obeznanych z rynkiem. Możemy też postarać się porozumieć odnośnie marży kredytu. Jeśli, gdy podpisywaliśmy umowę, marża była wyższa niż obecnie, możemy postarać się negocjować z bankiem aby obniżył ją do obecnej. Wymagana tutaj jest jednak dobra wola stron. Podobnie sprawa wygląda jeśli poprosimy o wydłużenie okresu spłaty, co tak jak w przypadku kredytu konsolidacyjnego przyniesie nam niższą ratę, ale z perspektywy czasu zapłacimy więcej.

Reasumując jeśli popadniemy w tarapaty finansowe związane z zadłużeniem, nie wolno się poddawać, ani sięgać po ryzykowne propozycje „chwilówek”. Bank nie ma bowiem na celu bankructwa swojego klienta, nie miałby wtedy bowiem dużych szans na zwrot środków. Dlatego pożyczkodawcy są skłonni negocjować i próbować nas wyciągnąć z trudnej sytuacji. Jednym ze sposobów są kredyty konsolidacyjne, droższe, ale z niską miesięczną ratą.  Innym jest po prostu udanie się do banku i szczera rozmowa, wtedy zawsze da się znaleźć jakieś rozwiązanie.

Może Ci się również spodoba