Kursy walutowe – czy warto grać na Forex’ie?

Forex ( ang. Foregin Exchange) – czyli rynek wymiany walut obcych jest największą instytucją obrotu instrumentami finansowymi na świecie, czynną całą dobę pięć dni w tygodniu. Polega on na generowaniu zysków wykorzystując naturalne wahania kursów walutowych, mówiąc najprościej kupujemy daną walutę po niskim kursie, zaś sprzedajemy po wyższym. Handel na Forexi’e zaczyna się w niedziele o 23 czasu środkowoeuropejskiego wraz z otwarciem giełdy w Sydney, zaś kończy się zamknięciem słynnej Wall Street w piątek wieczorem. Średni dzienny obrót giełdy walutowej  wynosił w 2015 roku 4.76 biliona dolarów i spadł z 5,14 bln USD w roku poprzednim, należy jednak zaznaczyć że np. w 2007 roku obroty wynosiły ok. 3.5 bln USD, tak więc wciąż możemy mówić o dużym zainteresowaniu. Dla porównania przeciętny dzienny obrót Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych wynosi „zalelwie”  46.1 miliarda dolarów.

Forex jest rynkiem całkowicie sieciowym, gdzie każdy zawiera transakcje z każdym i zdecentralizowanym (over the counter), niepodlegającym żadnym instytucjom nadzorującym, w przeciwieństwie do giełd obracających papierami wartościowymi. Codziennie zaangażowanych jest w niego miliony podmiotów, począwszy od wielkich banków komercyjnych, poprzez banki centralne, korporacje, fundusze inwestycyjne a na brokerach i spekulantach detalicznych kończąc. Oczywiście głównymi graczami a zarazem motorami napędowymi giełdy walutowej zapewniającymi jej ogromną płynność są banki komercyjne, z których najaktywniejsze to niemiecki Deutsche Bank, amerykańskie Citi, JP Morgan, Goldman Sachs, brytyjski Barclays oraz banki szwajcarskie i japońskie.   Szacuje się że dziesięć największych tego typu instytucji odpowiada za ok. 77% obrotów na giełdzie walutowej. Oczywiście jest to możliwe dzięki nowoczesnym, superszybkim sieciom przesyłu informacji. Tak więc nieprzypadkowa jest korelacja dużej popularności Forexu szczególnie wśród inwestorów detalicznych z powszechnym dostępem do Internetu.

Kolejną cechą giełdy walutowej, która czyni ją bardzo atrakcyjną dla detalistów jest jej bardzo duże lewarowanie, sprawia ono że,  możemy kupić dany instrument za niewielką cześć jego wartości. Na giełdzie papierów wartościowych mając 1000 złotych możemy kupić akcje maksymalnie tylko za tę kwotę, natomiast na Forex’ie mając owe 1000 złotych  możemy kupić np. euro o wartości 50000 złotych, korzystając  z dźwigni 1:50. Każda zmiana kursu o 1000 złotych to dla nas 100% zysku lub straty.  Warto pamiętać że, Komisja Nadzoru Finansowego  nałożyła na działających w Polsce brokerów  zakaz stosowania dźwigni większej niż 1 do 100 a największa dźwignia z jaką ja się spotkałem wynosiła 1:800.  Tak więc dźwignia niewątpliwie działa na wyobraźnie obiecując niebotyczne zyski w krótkim terminie, nikt nie chce pamiętać że 80 procent detalistów  traci wszystkie zainwestowane środki już kilka tygodni od założenia konta handlowego.  Wobec tego rodzą się następujące pytania: Dlaczego tak się dzieje? Czy warto grać na Forexie? Czy może jest on, jak chcą niektórzy, formą kasyna?

Pierwszym błędem jaki popełnia początkujący inwestor jest niewłaściwy wybór brokera, najczęściej jest to instytucja typu Market Maker, która tworzy własny rynek zbliżony do realnego i nie pełni ona funkcji pośrednika transakcji, ale jest jej stroną, czyli mamy do czynienia z sytuacją gdzie strata klienta jest zyskiem brokera. Nie muszę dodawać,  że taki broker jest w o tyle lepszej sytuacji, że zna pozycję swoich klientów i może manipulować kursami. Market Makerzy najczęściej reklamują się szeroko w ogólnodostępnych portalach internetowych mamiąc naiwnych możliwością szybkiego zysku przy minimalnym wkładzie własnym, często oferują znacznie ponadprzeciętne dźwignie finansowe i są najczęściej zarejestrowani w rajach podatkowych. Odmienny model reprezentują brokerzy działający w formule ECN, którzy są po prostu pośrednikami,  przyjmującymi zlecenia od klienta i przekazującymi je dalej na rynek, gdzie dochodzi do rozliczeń. Broker typu ECN zarabia na prowizjach od transakcji.

Kolejną, może najważniejszą przyczyną naszych porażek giełdowych są emocje, chęć dorobienia się, zdobycia milionów inwestując zaledwie tysiąc złotych, tu i teraz bez żadnego doświadczenia, bez żadnej wiedzy. Choć przecież wszyscy wiemy, że to niemożliwe. Także, emocje sprawiają, że tak łatwo zestawiamy Forex z kasynem:   chęć szybkiego odegrania się po porażce, działania chaotyczne, nadmierne ryzyko, czy wreszcie stawianie całego depozytu na jedną kartę.

Ale Forex to nie ruletka, nie jesteśmy tu zdani na ślepy los, wiemy, że poniesienie stóp procentowych wzmocni daną walutę a np. spadek zatrudnienia w sektorach pozarolniczych w USA raczej dolara osłabi.  Inwestowanie na giełdzie walutowej może przynosić zyski, pamiętajmy, że jednemu na pięciu graczy się udaje, co wbrew pozorom nie jest złym wynikiem. Tak jak w każdej innej dziedzinie życia sukces osiągają ci najbardziej zdeterminowani, chcący się uczyć, czytający literaturę fachową i wreszcie spędzający długie godziny przed platformą handlową, nabywając niezbędne doświadczenie. Równie ważna jest praca nad samym sobą, rozpoznawanie i kontrolowanie swoich emocji, dlatego też wśród wielu zawodowych traderów popularna jest medytacja.

Podsumowując, uważam, że warto grać na Forexie, warto uczyć się inwestować, jednak nie jest to żaden święty Graal mający w jednej chwili uwolnić nas od trosk finansowych a żmudna codzienna praca, której efekty przychodzą po latach. Całkiem adekwatne wydaje mi się porównanie gry na giełdzie walutowej do prowadzenia własnej firmy z wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi tego konsekwencjami.

Może Ci się również spodoba